„Dokąd idzie, wiedziała. Ale skąd idzie – to musi dopiero wymyślić. Musi wymyślić całe swoje życie i tak, aby każdy uwierzył”. Te zdania otwierające opowiadanie Bogdana Wojdowskiego o ukrywającej się na wsi Małce, jednej z bohaterek Anny Bikont, mogłyby rozpoczynać historię pozostałych dziewczynek – Elżuni, Blimy Janki, Dorki, Ireny. Choć ich wojenne doświadczenia były podobnym koszmarem, dalsze losy potoczyły się zupełnie odmiennie: wszak z traumą każdy próbuje radzić sobie po swojemu.
Nigdy nie byłaś Żydówką to intymne reporterskie studium charakterów, życia w ukryciu, ratowania się lub bycia ratowaną. Ciężaru, który niesie się przez całe życie: bólu, tęsknoty, niemożliwości zapomnienia, ale również ukrytej siły, by stawić czoło przyszłości, nawet gdy nieustannie pada na nią długi cień Zagłady.
Bikont rzadko komentuje losy swoich bohaterek; ich minibiografie jasno pokazują, kto i jak im pomagał, kto zabijał ich najbliższych, jak ta wojna dla nich wyglądała. Widzimy miejsca, w których się ukrywają, czytamy o poniżeniu, strachu i głodzie. Słyszymy, jak pytają, czy to jeszcze życie, czy już śmierć. Widzimy także ich późniejsze losy, walkę o równowagę psychiczną, o „normalność”. Książka jest reportażem ze śmierci, która, choć udało się jej uniknąć, była potem zawsze jakoś obecna.
18 PAŹDZIERNIKA 2023 IRENA GRUDZIŃSKA-GROSS, WYBORCZA.PL