W maju 1787 roku do portu w Swinemünde przybija statek z sekretnym ładunkiem. Chwilę później szyper Winfried Koschke zaczyna zdradzać pierwsze oznaki obłędu. Krótko po powrocie ze swojej wielkiej podróży do Ameryki Południowej słynny Alexander von Humboldt staje na szczycie Rosengarten i mówi, że widok, jaki się stamtąd roztacza, jest jednym z trzech najpiękniejszych widoków na świecie. Jakże czarownym blagierem był pan Humboldt! Pół wieku później żona naczelnika poczty w Weissenhohe, pani Gertude Teske, patrzy, jak z jej sadu na wzgórzu znikają kolejne jabłonie. A potem i samo wzgórze.
Wszystkie te historie łączą Kraina i antropocen.
Napisana z rozmachem książka Filipa Springera to na poły dokumentalna, na poły fabularyzowana opowieść, której głównym bohaterem jest pejzaż. Przemierzając rowerem tereny wschodnich prowincji Prus, nazwanych później Ziemiami Odzyskanymi, autor podąża śladami ludzi, którzy – ogarnięci wizją postępu – włączyli się w rewolucję przemysłową, stopniowo przekształcając otaczający ich świat. Część tej opowieści rozgrywa się nad Odrą – pierwszą uregulowaną wielką rzeką w Europie; część w prakwickich lasach, w których zmagający się z własnymi demonami cesarz Wilhelm II wytępił populację jeleni. Springer przygląda się pejzażowi tak, jak patrzyli na niego dziewiętnastowieczni litografowie ze Schmiedebergu, budowniczy pruskiej kolei czy ojciec polskiej fotografii Jan Bułhak. W ten sposób próbuje zrozumieć, skąd w nim to trudne do zignorowania przeczucie, że kiedyś już tam był. I czym tak naprawdę jest Kraina.