W wyborze i ze wstępem Juliana Barnesa
„Ach, te niedzielne wieczory w suburbiach, ach, ta chandra niedzielnej nocy!” – wykrzykuje ironicznie jeden z bohaterów Wizji świata. A my wtórujemy mu i z zachwytem wchodzimy w podmiejski świat, gdzie – przynajmniej w teorii – czci się monogamię, niewinne dzieciństwo i szczęście domowego ogniska, a wszystko urządzone jest przyzwoiciej niż w królestwie niebieskim.
John Cheever, łącząc wyczucie groteski z wnikliwością, znakomicie ukazuje kondycję współczesnego człowieka, a za scenografię przyjmuje przede wszystkim nowojorskie przedmieście lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku. W pierwszym opowiadaniu pisze o radiu, przez które można podsłuchiwać sąsiedzkie życie, w kolejnych sam staje się nadajnikiem podmiejskich sekretów. Obsceniczne fantazje mieszają się tu z sennym mirażem, a utracony talent i młodość z miłosną tęsknotą.
Cheever, genialny amerykański klasyk, jak nikt inny opisuje paradoks istnienia i uniwersalną wizję świata – nierozłączny splot bólu i słodyczy życia.
John Cheever jest realistą zaczarowanym, a głos w tych błyskotliwych opowiadaniach […] dorównuje bogactwem i wyrazistością wiodącym głosom powojennej literatury amerykańskiej.
Philip Roth
Nadzwyczaj wciągające historie o ludziach określonego typu, żyjących w określonym czasie i określonym miejscu – tak dobrze nam przecież znanych. Jeśli chodzi o krótką formę, John Cheever nie ma sobie równych.
„Washington Post”