„Serce mi szybciej bić zaczyna, morfina, haszysz, amfetamina”. Ale jak wyglądało życie tych, którym serce zabiło zbyt szybko?
Rołt, Skandal i Sadek – legendy polskiej sceny alternatywnej – muzyczni geniusze, których pogrążyła heroina. Współtworzyli najważniejsze nagrania polskiego rocka – „czarną Brygadę” Brygady Kryzys, Historię podwodną Lecha Janerki, wczesne utwory Armii, „czwórkę” Dezertera, mroczne romanse grupy Madame oraz kultowe albumy Houka i Kobonga. Wszyscy trzej byli niezwykle utalentowani, wszyscy żyli na krawędzi, żaden nie uciekł od archetypu rockandrollowego straceńca. Śmierć każdego z nich obrosła legendą. W książce Tomasza Lady o Januszu Rołcie, Dariuszu Hajnie i Robercie Sadowskim opowiadają przyjaciele i współpracownicy. Ich historie, choć różne, zdają się toczyć według tego samego scenariusza – wybitny i zdeterminowany muzyk, którego pokonują twarde dragi. Romantyczni artyści nieuznający półśrodków czy mityczni rockmani żyjący według bezwzględnych reguł narzucanych przez scenę? Zagrani na śmierć to historia tragicznych artystów i opowieść o czasach, gdy na krajowej scenie powstawały rzeczy epokowe.
Od dłuższego czasu nie jestem już zbuntowanym nastolatkiem i mierzi mnie slogan „sex, drugs & rock’n’roll”, nie kupuję mitu Sida i Nancy, nie mogę przeboleć tego, co zrobiliśmy Amy masowym niezdrowym zainteresowaniem. Nienawidzę sensacyjnych doniesień o Klubie 27. Na szczęście autor „Zagranych na śmierć” raczej dekonstruuje mity, niż je tworzy, przy okazji oddając hołd wielkim artystom, o których do tej pory mówiło się za mało i nie do końca szczerze. Pomagają mu w tym ludzie, którzy ich znali i kochali, którzy z nimi grali i wyrzucali ich z zespołów, którzy się z nimi kłócili i mieli ich dość. Śmierć ma w tytule, ale to książka o życiu. O życiu złożonym muzyce w ofierze.
Jarek Szubrycht